Agrounia startuje w wyborach z KO
czy to szansa dla zmiany narracji na temat polskiego rolnictwa, czy kolejna farsa?

16 sierpnia Donald Tusk zaprosił na scenę lidera Agrounii – Michała Kołodziejczaka, aby ogłosić jego start do sejmu z listy Koalicji Obywatelskiej. Ta wiadomość jest o tyle szokująca, że żadna z partii wchodząca w skład koalicji nie interesowała się specjalnie dobrem polskiego rolnictwa i nie miała mu wiele do zaoferowania. Dziś o rolnikach przypomnieli sobie, być może dlatego, że wieś stanowi jedyną frakcję, która w tzw. żelaznym elektoracie 30% waha się. Przykre jednak, że pamięta się o nich tylko podczas kampanii wyborczych.

O samym liderze Agrounii można powiedzieć wiele – lubi fotografować się z czołowymi lewicowymi aktywistkami i prezesami nacjonalistycznych for-macji. Nie można mu odmówić siły przebicia się do mediów – głównie za sprawą wielu akcji bezpośre-dnich, w skutek których, Polacy dowiedzieli się skąd pochodzi żywność w sklepach i dlaczego nie z Polski. Dla wielu rolników stanowił szansę na by-cie w końcu usłyszanym. Czy jest tak nadal nie wiemy – dziś są rolnicy, którzy czują się zdradzeni tym politycznym ruchem. W internecie roi się od filmików, na których palone są banery Agrounii, a Kołodziejczak nazywany jest Judaszem.

Kto dziś przygarnie ich głosy?

Aż się prosi, by Lewica obudziła się z letargu i za-częła kierować swój program również do mieszka-ńców i mieszkanek polskiej wsi. Dziś wydaje się, że Lewica mówi raczej do wielkomiejskich aktywistów, aniżeli zwykłych ludzi. To zaprzepaszcza szansę na stworzenie alternatywnej narracji dla polskiej wsi, a tym samym dla małych gospodarstw, których inte-resów Agrounia nie reprezentuje. Wręcz przeciwnie — wielki biznes, z którego wywodzą się jej liderzy, jest dla nich jednym z największych zagrożeń.

Trudno dziś jednak jednoznacznie stwierdzić, jak potoczą się losy Agrounii w sojuszu z Koalicją Obywatelską. Obalenie obecnej władzy to jedno, mądry program polityczny to drugie. Niestety w Polsce dalej rozgrywka polityczna toczy się po-między dwiema partiami i nic nie wskazuje na to, że to się w najbliższym czasie zmieni. Jednakże, dla wsi kluczowym jest, ażeby jej reprezentanci w każdej z nich się znajdowali. Mimo że unijnym Komisarzem ds. Rolnictwa, jest poseł PiS (!) partia ta woli przyciągać głosy wyborców strachem i nie-nawiścią do UE zamiast wyciągnąć dla polskiego rolnictwa jak najwięcej z tej kończącej się za rok, 5-letniej kadencji.

Nieważne jednak, czy podobają się nam, czy nie, to obecność oddolnie popieranych kandydatów re-prezentujących interesy grup wykluczonych, jest fundamentalna dla zdrowej demokracji. W debacie publicznej musi być miejsce zarówno dla Sylwii Spurek, jak i Michała Kołodziejczaka, być może dzięki ich dialogowi, znajdziemy rozwiązania saty-sfakcjonujące nas wszystkich.

Więcej
artykułów